Barbarzyńcy w ogrodzie

Z JE ks. bp. Wiesławem Meringiem, przewodniczącym Rady KEP ds.
Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, rozmawia Sławomir Jagodziński

Polacy mówią: dość, i w wielu miastach wychodzą na ulice, aby
zaprotestować przeciw polityce obecnej władzy w naszej Ojczyźnie, aby bronić
katolików przed dyskryminacją, aby wyrazić swą solidarność z Telewizją Trwam.
Czy ignorowanie tych protestów stało się dla władzy metodą na przeczekanie?

– Gdyby w Polsce była odpowiedzialna władza, to podstawowym zadaniem w tej
chwili byłoby zachęcanie wszystkich: organizacji społecznych, związków, a także
Kościoła, do szukania pewnego pokoju społecznego wokół najważniejszych dla
Narodu spraw. Natomiast teraz mamy do czynienia ze świadomym rozdmuchiwaniem
konfliktów, nawet tam, gdzie mogłyby być one bez problemu wygaszone. Wojny,
wzajemne ataki rzadko przynoszą dobre efekty, ale widocznie komuś są potrzebne.

Czyż nie jest tego przykładem obecny atak na autorytet Kościoła w
Polsce?

– Tutaj już nikt nie ma większych wątpliwości. Tak zmasowanego ataku dawno nie
było. Widocznie pomyślano, że dobrze byłoby odwrócić uwagę ludzi od wszystkich
tych protestów, strajków i wstydliwych decyzji. Bo to jest kompromitujące i
wstydliwe, że np. podpisuje się coś, czego się nie czytało. Koniec ubiegłego
roku i pierwsze miesiące obecnego to czas, w którym rządowi właściwie nic się
nie udawało. Zamieszanie z ustawą refundacyjną, zmiana stanowiska w sprawie
ACTA… To wszystko jest mało poważne, bo nasi rządzący sami przyznają, że nie
są w stanie przewidywać skutków swoich działań. Jak teraz ludzie mają im ufać
np. w sprawie emerytur? Otóż widocznie dobrze jest w takiej sytuacji zająć czymś
uwagę społeczeństwa. Dlatego rozpoczął się atak na Kościół i wskazywanie np.,
jaki to on jest bogaty…

Rozbudzanie antyklerykalizmu w społeczeństwie wielu środowiskom jest
dziś na rękę…

– Te histeryczne ataki na Kościół ze strony rozmaitych ośrodków mają na celu
jedno: odwrócić uwagę od problemów rzeczywistych. W to wpisuje się też choćby ta
ostatnia tzw. manifa, która przecież była poniżej wszelkiego poziomu, czy
obrażanie kapłanów i biskupów w mediach. Kościół nie chce wojny, chciałby
odrobiny spokoju, żeby móc wykonywać swoje zasadnicze zadania związane z
ewangelizacją, duszpasterstwem, pomocą ludziom. Wielokrotnie biskupi mówili też,
że Kościół nie szuka przywilejów, chce tylko mieć możliwości pełnienia swej
misji w Narodzie. Chce zgodnie współpracować także z państwem w tych zakresach,
które takie możliwości stwarzają, jak choćby troska o człowieka biednego,
cierpiącego, starego, wychowanie młodego pokolenia, pomoc rodzinom.

Wśród tych wspólnych zadań jest także ochrona zabytków, z których w
Polsce 73 procent jest pod opieką Kościoła. W Funduszu Kościelnym, który rząd
chce zlikwidować, już i tak nie wystarczało środków na ten cel. Niektórym nie
podobają się dotacje z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na ochronę
kościelnych zabytków…

– Przecież to jest obowiązek dobrze pomyślanej polityki, czyli troski o to, co
stanowi wspólne bogactwo i dziedzictwo Narodu. Jeżeli ktoś tego nie rozumie i
mówi, że Kościół niepotrzebnie otrzymuje wsparcie na ratowanie zabytków, to
przychodzi mi na myśl tylko jedno określenie Zbigniewa Herberta: oni są w
ogrodzie, ale pozostają barbarzyńcami. Mam nadzieję, że nie pogniewałby się, że
tak tych ludzi nazwę, bo oni są bez wrażliwości, bez zapotrzebowania na piękno,
bez woli szukania dobra. Remont czy konserwacja budynków sprzed kilku wieków
wymagają specjalistów. Takie prace zupełnie przekraczają możliwości naszych
parafii. Nasi wierni często nawet nie zdają sobie sprawy, co to znaczy np.
dokonać renowacji gotyckiego kościoła. To są miliony, miliony złotych.

Co by nam w Polsce zostało, gdyby usunąć wszystkie zabytki związane z
religią?

– Gdybyśmy wszystkie ślady chrześcijaństwa usunęli z Polski albo od razu z całej
Europy, to nasz kontynent stałby się oderwany od swych korzeni, stałby się
niemal pustą przestrzenią. Wszędzie w Europie zabytki związane z religią w
sposób zupełnie naturalny stanowią dziedzictwo historii, tradycji i kultury
danego Narodu. U nas też stanowi to dobro Narodu i dobro kultury. Gdyby usunąć
te cudowne zabytki architektury, malarstwa, rzeźby, muzyki związanej z religią,
to co by zostało? Pustka.
W Polsce troska o nasze zabytki jest tym bardziej ważna, że tyle straciliśmy
dóbr kultury w dwudziestym wieku. Niemiecki i sowiecki okupant zachowywał się
straszliwie, niszcząc w sposób bezwzględny i cyniczny to, co z kulturą i religią
Narodu Polskiego było związane. Przez całe lata powojenne ochrona i konserwacja
ogromnej liczby zabytków była troską jedynie Kościoła, który nie zawsze w czasie
reżimu komunistycznego mógł sobie z tym poradzić. Ale trzeba pamiętać, że to nie
biskupi są Kościołem, ale także wierni. To są katoliccy obywatele tego kraju,
dla których Chrystus coś znaczy i dla których coś znaczy także każde dzieło
sztuki z Nim związane. To, że przepiękne kościoły przetrwały u nas długie wieki,
wynika z głębokiej wiary Polaków i z troski pokoleń o to dziedzictwo narodowe.
Społeczność, która dbała o kościół, wiedziała, że to zawsze było miejsce
wyjątkowe i niezwykłe, nie tylko ze względów religijnych, ale ono też
integrowało ludzi w sensie społecznym. Było prawdziwym centrum ducha, prawdy i
wolności.

Dlatego chcąc podporządkować sobie Naród, kieruje się atak na Kościół…
– Wszystkie ataki sił antyreligijnych zawsze były skupione na Kościele. Mamy na
to tysiące dowodów i w Polsce, i w innych krajach europejskich. Jak straszliwego
spustoszenia np. dokonała rewolucja francuska. Z nienawiści do wiary mordowano
ludzi i niszczono cudowne katedry, kościoły, opactwa… Bogu dzięki, że Polacy
mieli tyle wrażliwości religijnej, kulturowej, patriotycznej, że pomimo bardzo
dramatycznych swych dziejów potrafili, często z najwyższym poświęceniem, dbać o
swe dziedzictwo narodowe. To, co przetrwało pomimo wojen i komunistycznej walki
z religią, mamy obowiązek jako Kościół i jako państwo chronić dla przyszłych
pokoleń.
Przecież do którejkolwiek z naszych katedr czy któregokolwiek z zabytkowych
kościołów wejdą pielgrzymi czy turyści, tam uczą się naszych dziejów, poznają
historię sztuki. Ja się wychowywałem w cieniu katedry w Pelplinie, w malutkiej
miejscowości. Jak się przez ten kościół szło, to można było poznać historię
sztuki – od średniowiecza do współczesności. W mojej diecezji włocławskiej, tak
jak w wielu innych, mamy kościoły najwyższej klasy. Jest np. taka fara w
Sieradzu, gdzie odbywały się pierwsze synody biskupów w naszym kraju. Jest
katedra we Włocławku, która stanowi wotum za Grunwald, w której konsekracji
uczestniczył Władysław Jagiełło, odwiedzana była przez królów i papieży (bo nie
tylko Jan Paweł II tu był, ale jako nuncjusz apostolski był tu Achille Ratti,
późniejszy Pius XI). Mamy kościół w Turku, który jest jednym z dwóch na świecie
ozdobionych polichromią wykonaną przez Józefa Mehoffera. To są prawdziwe perły.
Wszystkie te kościoły po 1989 roku nabrały piękna, które zostało na nowo ukazane
nie tylko ludziom wierzącym, którzy przychodzą na nabożeństwo, ale i
przyjezdnym, i turystom, i znawcom sztuki.
Bo prawdziwa sztuka musi uczyć człowieka wrażliwości, dobra i piękna. Mam
wątpliwości, czy ta współczesna na tych wszystkich poziomach: muzyka, malarstwo,
rzeźba, architektura… to właśnie robi. Nie wiem, czy nie zagubiła się nam w
ogóle świadomość, co to jest piękno. Odpowiedź na to pytanie przestaje już w
ogóle wielu ludzi interesować. Chodzi tylko o to, aby szokować, budzić
kontrowersje…

Ale na finansowanie takiej pseudosztuki i na promowanie pseudoartystów
pieniądze zawsze się znajdą…

– I to mnie tak straszliwie martwi, bo na odnowienie, na renowację zaniedbanych
przez dziesięciolecia prawdziwych dzieł sztuki ciągle brakuje. Dziś kanony
piękna tak się rozmyły, że za szczytowe osiągnięcia sztuki służą rzeczy
bluźniercze, wstrętne czy po prostu brzydkie. To są zupełnie niepojęte rzeczy. A
Kościołowi się wypomina pomoc w ratowaniu prawdziwych dzieł sztuki i
architektury. Przecież jeśli chodzi o te dotacje państwowe na ochronę zabytków,
to jako biskup, który odpowiada w Episkopacie za te sprawy, chcę podkreślić: ja
nawet tych pieniędzy nie widzę. One są przekazywane przez te podmioty, które
pomagają – czy to ministerstwo, czy urząd wojewódzki, czy jakieś źródła
europejskie – na zasadzie rozliczeń bezpośrednio tym, którzy wykonują daną pracę
konserwatorską. Biskup czy księża, którzy kierują tymi projektami, nawet
złotówki z tego nie dotykają. Jakaż to jest więc dotacja dla Kościoła? To jest
zupełnie śmieszne.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl