„Bądź wola Twoja”

Księża niezłomni

Sługa Boży Michał Rapacz (1904-1946), kapłan i męczennik

Wpadli na plebanię przed północą, zabierając proboszcza ze sobą. Po torturach zawlekli go do pobliskiego lasku, gdzie wykonali wydany wcześniej przez partię komunistyczną i bezpiekę wyrok. Ksiądz Michał Rapacz zginął męczeńską śmiercią, ponieważ był niewygodny dla ludzi nienawidzących religii, Kościoła i duchowieństwa.

Komuniści z walki z Kościołem uczynili swój priorytet. „Religia i komunizm nie mogą istnieć obok siebie ani w teorii, ani w praktyce” – pisali sowieccy ideolodzy. Kościół jako ostoja wolności, własności, obrońca człowieka i depozytariusz kultury i tradycji narodowej był największym przeciwnikiem władzy zainstalowanej w 1944 r. przez Sowietów w Polsce. Aparat represji „polował” szczególnie na księży odważnie ewangelizujących w tych trudnych czasach.


„Zwyczajny” ksiądz


W życiorysie ks. Michała Rapacza uderza zwyczajność i prostota – wszystko tu było „na swoim miejscu”, podobnie jak w przypadku ks. Jerzego Popiełuszki. Bóg udziela łaski męczeństwa wybranym, ale w oczach ludzi przeciętnym, niewiele znaczącym. Droga Michała do kapłaństwa nie wyróżniała się więc niczym nadzwyczajnym. Jego powołanie zrodziło się w pobożnej rodzinie Jana i Marianny, w której przyszedł na świat 16 września 1904 r. w Tęczynie. Rodzice byli rolnikami. Matka należała do świeckiego zakonu św. Franciszka, często odmawiała Różaniec. To ona po śmierci ojca stała się powiernicą powołania syna.

Mimo trudnych warunków (I wojna światowa) Michał ukończył gimnazjum w Myślenicach. W 1926 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Równolegle studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. 1 lutego 1931 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. abp. Adama Stefana Sapiehy. Pierwszą parafią, do której został posłany jako wikariusz, były Płoki koło Trzebini w Zagłębiu Chrzanowskim. Robotniczy charakter tego regionu niósł problemy dla pracy duszpasterskiej, pogłębione przez ostry kryzys ekonomiczny zapoczątkowany „wielkim krachem” w USA w 1929 roku. Wielu mieszkańców Płok pozostawało bez pracy, szerzyła się bieda i zniechęcenie. Trudną sytuację ludności wykorzystywały elementy radykalne, lewicowe, bez skrupułów prowadząc wywrotową robotę przeciwko bastionom ładu moralnego – Kościołowi i rodzinie. Wroga propaganda, importowana zza wschodniej granicy, agitowanie przez heroldów „światowej rewolucji komunistycznej” do zaciągania się w jej szeregi, miały wrogo nastawić robotników wobec religii i duchownych. Mimo to ks. Rapacz nie zniechęcał się trudnymi warunkami pracy. Ewangelizował gorliwie, szukając sposobów, by wiernych przyciągnąć do Kościoła: opiekował się stowarzyszeniami młodzieży, założył amatorski zespół teatralny, wiele czasu poświęcał chorym i ubogim. Pracując dwa lata w parafii w Płokach, zdobył serca wielu ludzi. Odchodząc w 1933 r. do Rajczy koło Żywca, chyba nie wiedział, że jeszcze powróci do Płok, tym razem, by zostać tu do końca, po kres życia.

Parafian w Rajczy ujęła gorliwość nowego wikarego, jego zapał dla sprawy Chrystusa i łatwość obcowania z ludźmi. Do tego stopnia zaprzyjaźnili się z ks. Michałem, że gdy otrzymał nominację na proboszcza w Płokach, pragnąc zatrzymać kapłana u siebie, napisali list do biskupa z prośbą o zmianę decyzji: „Pozyskał sobie ks. Rapacz pełne zaufanie i przywiązanie nawet najmniej wierzących – stanowił opokę, o którą kruszyły się kopie wszelkich przeciwników, którzy pod jego wpływem nawracali się na łono Kościoła i stawali się wiernymi sługami Boga”.


Widmo komunizmu


W listopadzie 1937 r. ks. Michał Rapacz powrócił do Płok, tym razem jako rządca parafii, odpowiedzialny za dobro dusz powierzonej sobie wspólnoty. Tylko przez rok miał do pomocy wikariusza, potem pracował sam, stawiając czoła trudnym problemom duszpasterskim. Największym z nich była wciąż nasilająca się agitacja komunistyczna, rozpalająca niechęć do osób duchownych. Z powagi sytuacji i śmiertelnego zagrożenia komunizmem najbardziej zdawał sobie sprawę Kościół katolicki. Rozpoznał w nim metafizyczną siłę zła skierowaną przeciwko Panu Bogu i Kościołowi. Tylko na tej płaszczyźnie można pojąć niezrozumiałą w innych kategoriach erupcję nienawiści wobec religii, zwłaszcza chrześcijaństwa, terror i masowe prześladowania wyznawców Chrystusa, jakie przyniosła rewolucja bolszewicka. Kolejni Papieże, począwszy od Leona XIII, ostrzegali przed wywrotową ideologią, „śmiertelną zarazą przenikającą do najgłębszych komórek społeczeństwa i narażającą je na pewną zgubę”. Wskazywali, że wszędzie tam, gdzie zatryumfowała doktryna Marksa – w Rosji, Meksyku, Hiszpanii – niszczeniu całej tkanki społecznej, moralności towarzyszyły olbrzymie prześladowania Kościoła i chrześcijan. W tym samym roku, gdy ks. Rapacz objął parafię w Płokach, Papież Pius XI ogłosił encyklikę „Divini Redemptoris” – o bezbożnym komunizmie, dogłębnie analizującą ideologię komunizmu i jej destrukcyjny wpływ na państwa, narody i poszczególnych ludzi. Jako ratunek w zatrzymaniu niszczycielskiej fali idącej ze Wschodu Ojciec Święty wskazał na duszpasterską gorliwość księży, którzy powinni być jak najbliżej ludzi zagrożonych lewicową agitacją: „Jeśli kapłan nie idzie do robotników i do ubogich, aby otworzyć im oczy i przed fałszem uchronić, stają się łatwym łupem emisariuszy komunizmu”.

Emisariusze nihilizmu byli obecni w Polsce. Nie wystarczało im już prowadzenie propagandy na rzecz Związku Sowieckiego (nawet w pismach dla dzieci głośna była sprawa skonfiskowania numeru „Płomyka”, w którym zachwalano osiągnięcia „Kraju Rad”), z nienawiści do wiary sięgali po przemoc. Szerokim echem w całym kraju odbiła się zbrodnia na ks. Stanisławie Streichu zamordowanym w niedzielę, 27 lutego, 1938 r. w kościele w Luboniu pod Poznaniem przez komunistę Wawrzyńca Nowaka. W czasie Mszy św. odprawianej dla dzieci, gdy ks. Streich wchodził na ambonę, by wygłosić kazanie, zamachowiec cztery razy strzelił do niego, krzycząc: „Niech żyje komunizm”. O tym niesłychanym akcie terroru na pewno słyszał ks. Rapacz.

Profesor Marian Zdziechowski, wybitny filozof i humanista, w eseju „Widmo przyszłości”, napisanym w 1938 r. pod wrażeniem śmierci ks. Streicha, obserwując zbliżające się od Wschodu niebezpieczeństwo, pytał, co może nas uratować od nawałnicy zła. „Tylko świętość mogłaby zwyciężyć w strasznej walce. Świętość jest duchem Kościoła i Kościół ją wytwarza. (…) to potężny prąd apostolstwa, płynący przez historię. Może ten prąd zmiecie wysiłki piekła… To pewne, że ciężkie, męczeńskie mamy próby przed sobą. Może niejednego z nas czeka los ks. Streicha. Niechże gotowi będą do tego ci, co chcą być hufcem Chrystusowym”. Życie ks. Michała Rapacza pokazuje, że był gotowy, by stać się żertwą ofiarną dla sprawy zbawienia swoich parafian. Nie patrzył biernie, jak propaganda wrogów Kościoła werbuje nowych zwolenników „sowieckiego raju”. Gdy w Płokach zaczęły krążyć agitki wypożyczane z bibliotek Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych, poprosił ordynariusza diecezji o zgodę na czytanie książek zakazanych przez Kościół. Chciał poznać te wydawnictwa, by rzeczowo odpierać zarzuty stawiane Kościołowi.

Sam prowadził skromne życie, mimo licznych obowiązków wiele czasu poświęcał na modlitwę. Codziennie przed południem odprawiał Drogę Krzyżową. Szerzył kult Najświętszej Maryi Panny, której cudowny obraz znajduje się w kościele w Płokach. „Czego nie mogę sam, to mi Matka Boża dopomoże” – mówił.


„Wróg ustroju”


Po tzw. wyzwoleniu w 1945 r. w powiecie chrzanowskim wpływy lewicy komunistycznej uległy dalszemu wzmocnieniu. Stąd rekrutowano kadry dla partii komunistycznej i Urzędu Bezpieczeństwa w województwie krakowskim. Miejscowa komórka PPR wykazała się wyjątkowym zapałem w sowietyzacji kraju – wystąpiła z postulatem przyłączenia Polski do Związku Sowieckiego!

W nowej rzeczywistości ks. Rapacz nie mógł czuć się bezpiecznie, w oczach sowieckiego okupanta i jego rodzimych popleczników był podwójnie „obciążony” – jako kapłan i jako polski patriota: w czasie okupacji współpracował z Armią Krajową, a po wojnie pomagał żołnierzom podziemia niepodległościowego. Otwarcie krytykował dojście do władzy zwolenników ateizmu, głosił odważne kazania, nie bał się mówić prawdy. Komuniści nazywali go wrogiem ustroju.

O warunkach, w jakich przyszło pracować po 1945 r. ks. Rapaczowi, wiele mówi list, jaki ks. Leon Bzowski, proboszcz w Trzebini, napisał po jego śmierci do ks. abp. Adam Sapiehy: „Ten zakątek, jak żaden inny w diecezji krakowskiej, jest mocno zaczerwieniony, a ta czerwoność dochodzi do szaleństwa i nabiera cech iście szatańskich. (…) Praca w tutejszym odcinku jest ciężka, trudna. Z jednej strony sekciarstwo spotęgowane w swej akcji propagandowej jeszcze sprzed wojny, z drugiej wschodnie bezbożnictwo na ziemie nasze naleciało, odnosząc się do Kościoła, do spraw religii objawionej już nie obojętnie, ale ze specjalnie hodowaną złośliwością i nienawiścią do wszystkiego, co tchnie duchem Bożej prawdy”.

Na koniec czerwca 1946 r. komuniści zarządzili tzw. głosowanie ludowe, które miało być generalną próbą rozprawienia się z opozycją przed wyborami w 1947 r. i spacyfikowania społeczeństwa. Nasilający się terror objął również księży. Ksiądz Rapacz, znany z bezkompromisowych kazań, zaczął otrzymywać pogróżki. Ale na tym się nie skończyło. Działacze PPR, dufni w swoje zbrojne ramię – bezpiekę, nie kryli zbrodniczych planów wobec ks. Rapacza – na zebraniu partyjnym w Trzebini otwarcie mówiono o zamordowaniu niewygodnego księdza. Proboszcz został ostrzeżony o niebezpieczeństwie, doradzano mu, by na pewien czas wyjechał z Płok. Ksiądz Michał nie zamierzał jednak opuścić swoich parafian – oświadczył, że nie zrobi tego, bo nie pozwala mu na to sumienie kapłańskie. W jednym z kazań pasyjnych powiedział: „Triumfować ma nasz Zbawiciel na krzyżu. Kościół ma służyć sprawie odkupienia, cierpieć dla niej, walczyć o prawdę i prawo Boże, głosić Ewangelię miłości. Choćbym miał trupem paść, nie zaprzestanę tej Ewangelii głosić i nie wyrzeknę się własnego krzyża”.

Śmierć za wiarę

11 maja 1946 r., przed północą, rozległo się pukanie do drzwi plebanii w Płokach. Do mieszkania ks. Rapacza wpadła grupa 20 uzbrojonych młodych ludzi. Po wejściu zamknęli siostrę ks. Michała w oddzielnym pokoju, jego zaś wyprowadzili na zewnątrz. Opuszczał dom ze słowami: „Fiat voluntas Tua, Domine” – bądź wola Twoja, Panie. Kilku bandytów zostało w pomieszczeniach plebanii, pilnując, aby nikt nie wydostał się i nie sprowadził pomocy. Do godziny 3.00 trzymali domowników pod lufami pistoletów.

Ostatnie minuty życia ks. Michała… Jakie były? Wiadomo, że przed śmiercią bandyci nie szczędzili mu tortur – ciągnęli księdza na powrozie dookoła kościoła, kazali mu się czołgać na klęczkach, bili, gdzie popadło. Potem zawlekli swoją ofiarę do oddalonego o kilometr lasku. Żeby nie było żadnych świadków. Postawili księdza twarzą do drzewa. Uderzenie w tył głowy, dwa strzały – w skroń i w czoło. Na miejscu zbrodni zostały łuski pocisków, sprawcy z góry liczyli na pełną bezkarność.

Napad i pobyt bandytów na plebanii trwał blisko cztery godziny. Z mieszkania księdza nic nie zginęło, motyw napaści nie był rabunkowy. Przyszli więc z zamiarem pozbawienia życia niewygodnego kapłana. W kronice parafii odnotowano, że był to już trzeci napad na plebanię. Poprzednim razem udało się księdzu uciec przez okno.

Ciało zamordowanego proboszcza znaleźli rano pasterze pędzący bydło na wypas. Milicja wszczęła formalnie śledztwo, ale z powodu niewykrycia sprawców zostało szybko umorzone. Wiadomo, że kruk krukowi oka nie wykole. Śledztwo prowadził funkcjonariusz UB oskarżany później o udział w morderstwie krakowskiego działacza PSL Narcyza Wiatra Zawojny.

Przedstawiciele Kościoła i parafianie z Płok nie mieli wątpliwości, kto był sprawcą okrutnego mordu. Wyznaczony na tymczasowego administratora parafii w Płokach ks. Leon Bzowski pisał do ks. abp. Sapiehy

2 czerwca 1946 r.: „Ks. Michał padł jako ofiara bandy bezbożniczej spod znaku dzisiejszego tajnego aktywu PPR. Ten tajny aktyw PPR miał właśnie wydać aż 12 wyroków śmierci na księży i dobrych katolików podejrzewanych o 'wrogie’ nastawienie do demokracji dzisiejszej. Przeto ten tajny aktyw PPR-owski odbywa tajne sądy kapturowe, na których zapadają decyzje wyroków śmierci pewnych osób, które mają wpływ i głos poważny w społeczeństwie. W wielu wypadkach – jak słyszymy – PPR-owcy pochwalają ten mord na ks. Michale dokonany za to, że wdawał się w politykę”. Kłamstwo o „mieszaniu się Kościoła do polityki” było już wtedy bronią w rękach prymitywnych ideologów. A przecież ks. Rapacz, tak jak tysiące kapłanów w Polsce, nie uprawiał żadnej „polityki”, głosił tylko Ewangelię i bronił prawdy, że Bóg ma prawo być obecny nie tylko w świątyni, ale również w szkole, zakładzie pracy, w prawie, w prasie, w wojsku.

Ksiądz Bzowski pisze w swoim liście o „tajnym aktywie” PPR, który wydawał wyroki śmierci na niewygodnych dla partii ludzi – żołnierzy Armii Krajowej, członków legalnych stronnictw opozycyjnych, księży. Sądy kapturowe i komunistyczne „szwadrony śmierci” są potwierdzonym faktem. Zostały powołane rozkazem szefa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza w grudniu 1944 roku. Wprawdzie swoją władzę komuniści zbudowali na sile bagnetów sowieckich i aparatu represji, ale chętnie sięgali też po działania spoza ustanowionego przez siebie „prawa”. Jedną z metod były potajemne zabójstwa osób aresztowanych przez UB lub MO, wobec których nie zdecydowano się na wszczęcie procesu. Tak zginął np. ks. Antoni Dąbrowski, kapelan 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, aresztowany w styczniu 1945 r., a zamordowany 28 maja 1945 r. przy drodze Warszawa – Lublin. Gdy ubecy nie byli w stanie spreparować przeciwko niemu dowodów, otrzymali „zadanie”, o którym brutalnie wyraził się herszt komunistycznej bandy, mjr Bronisław Szymański: „Trzeba wziąć jednego typa i rąbnąć”. Inna banda, Władysława Rypińskiego, na zlecenie PPR zamordowała na Mazowszu ponad 100 osób.

Działalność komunistycznego „szwadronu śmierci” na terenie Zagłębia Chrzanowskiego potwierdza przebieg wydarzeń na tym terenie. W nocy z 1 na 2 lipca 1946 r. „nieznani sprawcy” ranili sekretarza Zarządu Powiatowego PSL. We wrześniu zginął porwany działacz PSL Franciszek Cempira, którego ciało znaleziono w lesie. W nocy z 6 na 7 września 1946 r., „nieznani sprawcy” zabili proboszcza parafii w Libiążu – ks. Franciszka Flasińskiego, odważnie krytykującego poczynania władz komunistycznych. Wcześniej, 3 maja 1946 r., w kazaniu nawiązał do Targowicy, z aluzją do czasów współczesnych… Rozjuszeni komuniści omawiali sprawę księdza na posiedzeniu komitetu powiatowego PPR w Chrzanowie. Na efekt nie trzeba było długo czekać. W śledztwie ustalono nazwiska sprawców mordu na ks. Flasińskim – byli to trzej funkcjonariusze UB. W Libiążu przebywali… na „urlopie”.

Działania „szwadronów śmierci” w odniesieniu do Kościoła i księży kontynuowały przez cały okres PRL służby bezpieczeństwa, w tym zwłaszcza Grupa „D” powołana w IV Departamencie MSW. Zorganizowane „komando” miało stać za serią mordów na kapłanach u schyłku rządów PZPR: na ks. Niedzielaku, ks. Suchowolcu, ks. Zychu…


Orędownik w niebie


Przez wiele lat władza zabraniała mówić o ks. Michale Rapaczu, zamordowanym „in odium fidei” – z nienawiści do wiary. Pamiętał za to Kościół, rodzina, życzliwi parafianie. W 1980 r., gdy powiał wiatr „Solidarności”, następca ks. Rapacza przeniósł ciało męczennika na cmentarz przy sanktuarium w Płokach. Z inicjatywy ks. bp. Juliana Groblickiego zaczęto gromadzić świadectwa i relacje. Rosła świadomość, że ks. Michał zginął za wiarę jako męczennik komunizmu.

W 1996 r. w sprawie śmierci niezłomnego kapłana wszczęto ponownie śledztwo na podstawie doniesienia otrzymanego przez Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Zdołano ustalić nazwiska funkcjonariuszy UB z terenu powiatu chrzanowskiego, nikomu jednak nie postawiono zarzutów. Żyjący ubecy zasłaniali się niepamięcią, były szef UB w Chrzanowie miał stwierdzić, że nigdy nie słyszał o zabójstwie ks. Rapacza ani o nim samym (!). W czerwcu 2002 r. prokurator Krzysztof Urbanek z pionu śledczego IPN umorzył śledztwo w sprawie zabójstwa ks. Rapacza z powodu „niemożności wykrycia sprawców”. Ustalano ogólnikowo, że mordercy działali z inspiracji partii komunistycznej i byli związani z lokalnym Urzędem Bezpieczeństwa.

W 1993 r. w Kurii Metropolitalnej w Krakowie przeprowadzono kanoniczne dochodzenie w sprawie życia i męczeńskiej śmierci ks. Rapacza. Akta sprawy beatyfikacyjnej przekazano Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. Kult męczennika rozszerza się poza archidiecezję krakowską, co roku w rocznicę śmierci księdza w Płokach odprawiana jest uroczysta Msza św. z procesją do miejsca męczeństwa. Na grobie Sługi Bożego leżą zawsze świeże kwiaty.


Małgorzata Rutkowska
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl