Asystenci Macierewicza zastraszani

Od lutego Bartłomiej Misiewicz i Piotr Bączek, współpracownicy posła
Antoniego Macierewicza, szefa parlamentarnego zespołu badającego katastrofę
smoleńską, są zastraszani. Zaczęło się od dziwnych wiadomości, a od pewnego
czasu na posesję Misiewicza wchodzą nieznane mu osoby. Sprawę bada policja.

Jak poinformował nas Bartłomiej Misiewicz, szef Biura Zespołu Parlamentarnego
ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku, niepokojące
wydarzenia wokół jego osoby rozpoczęły się 12 lutego br., kiedy otrzymał z
nieznanego mu numeru telefonu wiadomość SMS o treści "proszę się nawrócić, modlę
się w twojej intencji". – Nie odpowiedziałem na tę wiadomość, zbagatelizowałem
ją, bo zwłaszcza po wystąpieniach posła Antoniego Macierewicza dostaję różne
wiadomości. Mój telefon i e-mail są powszechnie dostępne, więc ich odnalezienie
nie sprawia problemów – relacjonuje Misiewicz.
16 lutego szefowi Biura pod jego domem przebito oponę w samochodzie. Co istotne,
w tym samym dniu Piotr Bączek, asystent posła, na swojej furtce znalazł
zawieszone martwe zwierzę. – Ktoś zawiesił mi martwą wiewiórkę na furtce. Kiedy
dowiedziałem się o tym, co przytrafiło się Bartłomiejowi Misiewiczowi i że te
wydarzenia się zazębiają, zacząłem podejrzewać, że mogą one mieć związek z naszą
pracą na rzecz Zespołu Parlamentarnego – podkreśla Bączek. Sprawę od razu
zgłosił na policję, podejrzewając próbę zastraszenia.
Prowadzone są czynności, przesłuchiwano już rodzinę Bączka oraz sąsiadów. Bączek
przyznał, że w ostatnim czasie także miał kłopoty z samochodem, ale jak
zaznaczył, na razie nie ma mocnych argumentów, by łączyć te zdarzenia.
Niestety, w przypadku Misiewicza sprawy zaszły dalej. Od czasu incydentu z
połowy lutego pod jego dom o różnych porach dnia i nocy podjeżdża samochód marki
BMW o charakterystycznym głośnym dźwięku silnika. – Samochód jeździ koło mojego
domu, zatrzymuje się, jego pasażerowie wysiadają, spacerują, a kiedy ktoś
wychodzi, odjeżdżają – opowiada Misiewicz. 8 marca br. sprawę zgłosił na policję
w Łomiankach, ale problem zbagatelizowano. Nawet sąsiedzi zorientowali się, że
jest coś nie tak, i wypytywali Misiewicza o tajemniczy samochód.
– 11 marca usłyszałem szczekanie psa w domu. Myślałem, że chce wyjść do ogrodu.
Kiedy otworzyłem drzwi, ujrzałem jednego z tych mężczyzn z BMW na mojej posesji.
Kiedy usłyszał otwierające się drzwi, przeskoczył przez bramę. Po chwili
usłyszałem charakterystyczny odgłos silnika – tłumaczy.
Po konsultacji z prawnikiem Misiewicz następnego dnia złożył zawiadomienie na
policji. Sygnalizował naruszenie miru domowego, zastraszanie i podejrzenie próby
włamania. – Nie wiem, jakie zamiary mają te osoby. Przyjeżdżają pod mój dom,
obserwują, wchodzą na posesję. Także w ostatnią niedzielę po południu się
pojawili. Mieli aparat fotograficzny i robili zdjęcia – zaznaczył. Misiewicz
podkreśla, że tym razem jego zawiadomienie zostało potraktowane poważnie, a
policja już się z nim skontaktowała i chce usłyszeć jego zeznania. – Początkowo
zwlekałem z tą sprawą, myślałem, że sama ucichnie, ale teraz moja rodzina czuje
się zagrożona. Nie wiem, czy powinienem te wydarzenia łączyć z moją pracą.
Chciałbym wierzyć, że pomylono mnie z inną osobą, ale splot kolejnych wydarzeń,
także tych dotykających Piotra Bączka, jest niepokojący – mówi Bartłomiej
Misiewicz.

 

Marcin Austyn

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl