Aborcja, feminizm i czary, czyli mechanizm kozła ofiarnego

Jak wynika z niepoprawnych politycznie badań antropologicznych, jakakolwiek dzika nagonka na niewinnego człowieka jak na zwierzynę łowną aż do spontanicznego linczu – to zawsze więcej niż przypadek, a zarazem nic nowego. Szczegółowa analiza wykazuje, że nagonka i „ukamienowanie” księdza arcybiskupa Stanisława Wielgusa miały podobny, atawistyczny i typowy dla myślenia pogańskiego charakter. Chodzi tu o mechanizm kozła ofiarnego, który za podstawę działania całej kultury przedchrześcijańskiej uznał słynny antropolog francuski René Girard.


Kozioł ofiarny pośród nas


Według Girarda, dopiero Jezus Chrystus poprzez dobrowolne przyjęcie roli niewinnej ofiary dogłębnie i nieodwołalnie zdemaskował zbrodniczy i satanistyczny mechanizm kozła ofiarnego, który dominował (i dalej dominuje) w myśleniu i działaniu wszelkiego pogaństwa i neopogaństwa. Wszystkie mity pogańskie są po stronie oprawców, a nie ich ofiar, z wyjątkiem tradycji chrześcijańskiej zapoczątkowanej przez Chrystusa i Jego niewinną Ofiarę.

Odpowiedniki rytuału krwawej ofiary znane nam z dokumentów historycznych i badań antropologicznych znajdujemy w opowieściach i mitologicznych wyobrażeniach różnych tradycji, np. w mitologii egipskiej (rozczłonkowanie ciała Ozyrysa) czy indyjskiej („ofiara konia”, aswamedha, symbolizująca akt stworzenia i ofiarę Pradżapatiego). W mitologii greckiej z królobójstwem związane jest ojcobójstwo (Kronos uśmiercony przez swego syna Zeusa, Edyp jako zabójca ojca Lajosa). W tradycji alchemicznej występuje motyw zabijania smoka i lwa.

René Girard twierdzi, że kozły ofiarne występują we wszystkich kulturach, a nie tylko w kulturze zachodniej, jak utrzymuje obecna moda intelektualna, która wiąże to ponadto tendencyjnie z działaniem Kościoła, szczególnie w kontekście prześladowania czarownic (o czym jeszcze powiemy). Tymczasem to w pogaństwie występują kulty ofiarnicze, nie wykluczając buddyzmu, który jednostronnie traktowany jest jako wyłącznie pokojowa i pacyfistyczna religia wyrzekająca się radykalnie wszelkiej przemocy. Ofiary z ludzi w buddyzmie współczesnym zaprzeczają chyba tylko wyidealizowanym europejskim wyobrażeniom na jego temat, nie zaś pełnej przemocy historii samego buddyzmu. Jeszcze w XX wieku, jak zaświadcza o tym dzieło słynnego Dża-lamy, który uważał się za wcielenie Mahakali, Wielkiego Czarnego Boga – niektórzy buddyści składali rytualne ofiary z ludzi, wyrywając im serca na żywo, podczas rytualnych śpiewów (A. Kurajew). Nie są wcale to wyjątki.

Nazizm niemiecki czerpał także z niektórych ezoterycznych aspektów buddyzmu (popularyzowanego notabene także w masonerii i chwalonego przez satanistę A. Crowleya) poprzez spirytystkę H. Bławatską (prekursorkę ruchu New Age), która uwielbiała buddyzm. Jeśli więc w nazizmie występowały ofiary rytualne z ludzi – na co wskazuje wiele śladów – to dlatego że czerpał on natchnienie z pogańskich źródeł, które są przeważnie pozaeuropejskie. Wotanizm – pogańska religia germańska reaktywowana przez nazistów – również zdawał sobie sprawę z istoty ludzkiej ofiary jako „niezbędnej w zaspokojeniu boskości”.

Według ideologa pangermanizmu Guido von Lista, mającego ogromny wpływ na nazizm niemiecki, ofiara ta ma swoje źródło w kanibalizmie, którego echa pobrzmiewają nadal we wszystkich religiach pod postacią „rytuału krwi”. Nawet w starogermańskiej „Pieśni Nibelungów” mowa jest o tym, jak to herosi zaspokajali pragnienie krwią poległych towarzyszy. Według G. von Lista, „to, co dziś nazywamy egzekucją, stanowi pozostałość po krwawej ofierze składanej z człowieka. Z biegiem czasu człowiek, miast dokonywać aktu kanibalizmu, zaczął jadać mięso zwierząt, nawet jeśli jego „wiara” wymagała ofiar z ludzi, a byli nimi jeńcy wojenni, kryminaliści oraz niewolnicy. Symboliczna ofiara ze zwierząt oraz ofiara z chleba, składana czy to w formie ciastek ofiarniczych, czy hostii, jest wymysłem stosunkowo późnym”. (G. von List, Tajemnice run, Warszawa 2003, s. 81). A więc przez to rzekomo gorszym. Tymczasem Jezus chce ofiary-pamiątki z chleba także w tym celu, iż demaskuje w ten sposób w dalszym ciągu wszystkie niesprawiedliwe ofiary świata, biorąc w obronę wszystkich niewinnie zabitych, w tym szczególnie Nienarodzonych, jako najbardziej niewinnych. Według Girarda, Jezus ostatecznie demaskuje mechanizm kozła ofiarnego jako fałszywe źródło naszej upadłej kultury. Zabójstwo niewinnych nienarodzonych stało pewną oczywistością, złem koniecznym, etapem do ludzkiej wiedzy, szczęścia czy wolności. Prawo do takiego zabójstwa to fundamentalny aksjomat feministycznej ideologii. Jest wygodnie nie uznać nienarodzonego za człowieka, tymczasem jest on najniewinniejszym z ludzi, którego składa się w ofierze jak niegdyś Jezusa. Także tam motyw wygody czy kompromisu, wypowiedziany przez Kajfasza, „że lepiej, by jeden zginął za naród”, był jedynie w warstwie powierzchownej komunikatywny. W istocie chodzi tu o tajemnicę ofiary za ludzkość w zupełnie innym sensie niż wymyślił to Kajfasz. Jednocześnie ten, kto składa Niewinnego w ofierze, zaciąga najcięższą z możliwych winę. O Judaszu, który się przyczynił do tego, powiedziano, że lepiej, by się nie narodził. Zabójstwo niewinnego człowieka jest najcięższym grzechem. To samo uczyniono z Jezusem. Tu nie może być kompromisu.


Renesans
satanistycznego
pogaństwa


Temat czarownic popularyzowany jest powszechnie w mediach, pismach kobiecych, a także w filmie, o czym świadczy chociażby popularność filmu „Blair Witch Project” (2000), wokół którego uczyniono nawet coś w rodzaju kultu. Równie często temat ten podejmuje się na sposób społeczno-polityczny, służący idei obrony „tolerancji” (przeważnie na zasadzie ideologicznej tendencyjności skierowanej przeciwko Kościołowi czy systemom etycznym, broniącym trwałych wartości). Religioznawcy i psychologowie chwalą dziś pogaństwo, potępiając radykalnie i tendencyjnie procesy czarownic, a właściwie chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół. Z tej racji także neopogaństwo, ze swoim kultem transów czy odmiennych stanów świadomości otrzymuje zielone światło w kulturze, co widać było na przykładzie muzyki techno, która odwoływała się chętnie właśnie do ideologii neopogaństwa. Promocję otrzymują też zbrodnicze inicjacyjne kulty, oczywiście eufemistycznie przedefiniowane lub tendencyjnie wybielane, a nawet gloryfikowane, co dotyczy powszechnie świata naukowego, jak ubolewa nad tym R. Girard. Odnosi się to także do czarownic w Europie i ich problematycznych kultów.

Zjawisko czarownic pozostaje do dziś fenomenem bardzo złożonym i wielowymiarowym, otwartym na rozmaite interpretacje, w tym także na jednostronną ideologizację, którą wykorzystuje się najczęściej w walce z Kościołem. Tymczasem czarownice, które były często mediami, używając niektórych ziół (jak belladonna) dla poszukiwania odmiennych stanów świadomości, zajmowały się m.in. spędzaniem płodu. Wybitny teolog francuski René Laurentin pisze w swej książce „Szatan, mit czy rzeczywistość”, że słynna czarownica La Voisin, która obsługiwała dwór króla Ludwika XIV (ta sama, o której Anton Sz. La Vey wspomina w swojej „Biblii Szatana”), powiedziała wyraźnie, iż czerpała swą wyjątkową skuteczność i moc z krwawej ofiary składanej szatanowi, którą stanowiły dzieci zabijane przez nią w łonach matek.

Wiele innych przykładów, choćby z historii satanizmu współczesnego, wskazuje na czysto sataniczny i rytualny charakter aborcji jako ofiary z niewinnych dzieci (dziś kontynuuje się podobne rytuały choćby w czasie Halloween, gdy dokonuje się ofiar z małych dzieci). W filmie „Dziecko Rosemary” Roman Polański trafnie przekonuje, że istotą satanizmu jest ofiara z niewinnych osób – dziewic lub dzieci. Satanista Charles Manson, zabijając żonę Polańskiego Sharon Tate, która była w ciąży, dokonał właśnie takiej ofiary rękami członków swojej sekty. W kościele szatana założonym przez A. Sz. La Veya ofiara z człowieka składana jest rzekomo „symbolicznie” za pomocą klątwy lub przekleństwa. Nie jest tak jednak w innych sektach satanistycznych, gdzie zdarzają się realne ofiary ze zwierząt i ludzi.

W filmie „Dziecko Rosemary” postać szatana zagrał ponoć sam La Vey, co sugeruje może, że igraszki Polańskiego z satanizmem nie miały charakteru wyłącznie kulturowego. Nawet jeśli te związki z La Veyem nie są prawdą, to perfekcyjną znajomość niuansów satanizmu wykazał Polański w „Dziewiątych Wrotach”, gdzie zresztą jego żona zagrała postać szatana (!). Nie boi się on szatana, jest z nim wyraźnie zaprzyjaźniony. W tym kontekście nie jest jednak jasne, co demaskował, a co propagował Roman Polański. Przyznam, że do dziś jest to dla mnie zagadką. „Dziecko Rosemary” to w istocie bowiem największa w ostatnich latach popularyzacja w satanizmu. Według samego założyciela kościoła szatana La Veya ten właśnie antykatolicki film najwięcej zrobił dla popularyzacji jego satanistycznej organizacji. Jedna z aktorek grająca w tym filmie rolę wyrafinowanej satanistki zdobyła za tę rolę Oskara. Czy nie świadczy to o jakimś powtórnym zwycięstwie satanistycznego pogaństwa w naszej kulturze?

Ofiary ludzkie składano w rytualny sposób wśród ludów niechrześcijańskich (pogańskich) w różnych regionach świata, także w Europie. Dokumenty historyczne wskazują na palenie ludzi (skazanych przestępców, schwytanych jeńców) i zwierząt u galijskich Celtów, które miało zapewnić urodzaj ziemi (z tego kultu wywodzi się właśnie Halloween, popularyzowane wśród naszych dzieci). Jak podaje J. Frazer, ofiary z krwi i serc ludzi podczas zasiewów składali Indianie z Guayaqilu w Ekwadorze, inni (mieszkańcy Cafiar) co roku w porze żniw zabijali dzieci. Drawidowie z Begalu w rytuale meriah poświęcali bogini ziemi ludzkie ofiary, które najpierw za życia były szanowane i czczone jako święte. W późniejszych czasach w Europie poza kontekstem chrześcijańskim (a bliższym tradycji ezoterycznej i wolnomularskiej) dokonywano tzw. ofiary budowlanej, która polegała na tym, że aby zapewnić sobie „błogosławieństwo” duchów i demonów, zabijano rytualnie niewinną ofiarę (dziecko lub dziewicę), a jej zwłoki umieszczano w nowo powstałej budowli czy domu.

Tymczasem, choć w średniowieczu chrześcijańskim nie brakowało przemocy wobec niewinnych osób, zabijania ludzi nie stosowano jako kultu ofiarniczego czy rytuału inicjacyjnego, tak jak to było powszechne w pogaństwie przedchrześcijańskim i pozachrześcijańskim, co przypomniał niedawno Mel Gibson w swoim ważnym i aktualnym filmie „Apokalypto”. Jest to przykład mechanizmu kozła ofiarnego, który Girard łączy ściśle z judeochrześcijańskim obrazem szatana. Aztekowie podczas corocznego święta Toxcatl zabijali młodego mężczyznę (wyrywając mu serce, a potem odcinając głowę), którego czczono najpierw jako króla i wcielenie boga Tezcatlipoca. W czasie święta bogini Kukurydzy – Chicomecohuatl – ci sami Aztekowie ofiarowywali kilkunastoletnią dziewczynę, której krwią skraplali posąg bogini, świątynię, płody rolne. W rytualnym tańcu, „ubrany” w skórę ofiarowanej dziewczyny, występował później jeden z kapłanów. Są to przykłady zbrodniczej antyreligii i satanistycznej kontrinicjacji.


Podejrzany
renesans
feministycznych
czarownic


Renesans pogaństwa – opartego często na rytualnych zbrodniach – opiera się zwykle na zdradzie i ma charakter nieczysty, nieuczciwy i często demoniczny. Wynika to np. z badań nad wiccanizmem, czyli ruchem wicca jako ideologią współczesnych czarownic. Wykładnia tej modnej dziś doktryny czarów zawarta została w pracy G. Ch. Lelanda „Aradia or the Gospel of the Witches” (1899), opartej rzekomo na tekście otrzymanym od anonimowej czarownicy toskańskiej.

Potem jednak nastąpiła ewolucja niezliczonych teorii i praktyk, gdzie kumulacja magii i podejrzanych okultystycznych źródeł narosła w ogromnym stopniu, co ma ścisły związek z pierwotnym, „nieczystym” – z chrześcijańskiego punktu widzenia – źródłem, mimo że traktowane jest ono jako „czyste”, neutralne i naturalne, i dopiero wtórnie zdeformowane i „zanieczyszczone” przez chrześcijaństwo.

Sam kontekst źródłowy ideologii wicca nie jest więc pierwotny i naturalny, dlatego pretendując do takiej pozycji, musi koniecznie zanegować pozycje chrześcijańskie. Dlatego właśnie wiccanizm ma silny (choć często ukrywany) komponent antyteistyczny i antykościelny, nawet gdy prezentuje się jako witalistyczny i optymistyczny kult natury. Aby propagować taką właśnie wizję czarów, ideologia wicca nieustannie odwołuje się polemicznie do terminologii chrześcijańskiej. Próbuje jednak ją zbagatelizować i jakby rozbroić na zasadzie semantycznej inwersji (akceptacja czarów, piekła, ostentacyjne odrzucanie istnienia szatana, opinii teologicznych na ten temat itp.).

Wyrazem takiego przewrotnego działania jest szeroko propagowany pogląd, że prześladowanie czarownic to rzekomo prawdziwy „holokaust” (D. Brown, Kod Leonarda da Vinci), gdzie w owej tezie jednak kumuluje się słabo ukrywana agresja i nienawiść do Kościoła, który się obwinia, zaś czarownice nie tylko rozgrzesza, ale traktuje wyłącznie jako niewinne ofiary. Ten oskarżycielski charakter ma nie tylko odebrać czarom, magii, okultyzmowi charakter grzechu i demonizmu, ale także nadać tym czarom i magii charakter działań godnych i moralnych, głęboko naturalnych i ludzkich, odważnych i odkrywczych.

Antychrześcijański charakter tych działań podkreśla i wzmacnia feministyczny element wicca, chętnie kultywowany przez organizacje lewicowe. W latach 70. do ruchu wicca wstąpiło wiele aktywnych feministek (zwłaszcza w USA, W. Brytanii, Francji i Włoszech), co spowodowało uznanie wiccanizmu za przejaw feminizmu kultowego (świadczą o tym odwołania do wiccanistycznych wtajemniczeń oraz świąt związanych ze zmianami pór roku). Znalazło to również konkretyzację w powstaniu organizacji Women”s International Terrorist Conspiracy from Hell, znanej następnie jako WITCH (Wiedźma).

Niektóre teoretyczki feminizmu sądzą, że niegdyś czarownice były kobiecymi boginiami (Chrust i Plaskow, 1979). Pewne teorie feministyczne wnoszą (Daly, 1978), że termin „wicca” zapowiada nową kobiecą kulturę. Mary Daly terminem „przywoływanie duchów” (ang. – spooking) określa kultywowanie pamięci o mocach, którymi władały czarownice rzucające urok na wrogów kobiet. Przypomnijmy, że także propagowany przez nazistów wotanizm wyniósł kobietę do roli bogini, zaś każdy akt seksualny (także poza małżeństwem) pełnił w nim rolę sakramentu.

Spirytualna (czy raczej spirytystyczna) filozofia przyjmowana przez niektóre feministki nazywana jest czasem „duchem kobiecym”, przejmując rozmaite wątki z historii religii, mitologii czy okultyzmu. Pojęcie „ducha kobiecego” bazuje na wierze w Wielką Boginię (temat znany z „Kodu Leonarda da Vinci”) i zachęca do studiowania astrologii, analizy snów, praktykowania jogi, zgłębiania wróżb I Ching czy tarota określanego często jako biblia szatana. Spirytualne feministki pragną przekroczyć dychotomię umysł – ciało, podmiot – przedmiot, optując w kierunku holistycznego monizmu, który jest „błędem antropologicznym” (Jan Paweł II). W antropologii feminizmu istotny jest temat intuicji jako rzekomo typowo kobiecej władzy poznawczej. Przybiera ona jednak często formę mediumizmu, który trudno oddzielić od intuicji, tym bardziej że niektórzy okultyści używają pojęcia intuicji jako synonimu doświadczeń okulistycznych (R. Steiner).


Propaganda
mediumizmu, magii
i czarów


Zarówno „oświecone” feministki na „niskich obcasach”, jak i chodzący w kontrkulturowych łapciach neopoganie zgodnie propagują dziś model kobiety jako mediumicznej wiedźmy, w ukrytym lub jawnym kontrinicjacyjnym przeciwstawieniu do modlącej się do Boga Niewiasty, czyli Maryi (odrzuca się Oblubienicę Boga na rzecz kochanicy szatana, drugą Ewę na rzecz pierwszej Ewy). Modlitwa i mediumizm to dwie sprzeczności. Powszechna propaganda mediumizmu (choćby w formie wróżbiarstwa czy podejrzanego uzdrowicielstwa) ośmiela jednak stopniowo wiele kobiet, początkowo niekoniecznie wprost wojujących z Kościołem czy związanych z feminizmem, do wstąpienia na złą drogę bardziej całościowej ideologii, gdzie feminizm łączy się z okultyzmem. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że większość okultystek, mediów, instruktorek podejrzanych terapii, wróżek czy uzdrowicielek – to kobiety, które „inicjują” inne kobiety (co wykazują bezwzględnie naukowe badania statystyczne nad religijnością New Age).

Sprzyja temu oswajany i coraz bardziej propagowany w literaturze i w kulturze postoświeceniowej archetyp wiedźmy (M. Bułhakow – obraz Małgorzaty służącej diabłu imieniem Woland w popularnej powieści „Mistrz i Małgorzata”). Jest to związane z naturalizacją, a w konsekwencji z lekceważeniem zagrożenia ze strony magii, czarów czy czarownictwa w ogóle, co widzieliśmy na przykładzie stosunku rodziców i nauczycieli do Harry”ego Pottera lub lalki Witch, popularyzowanej wśród dziewczynek.

Czasopismo i lalki pod tą samą nazwą „Witch” (ang. – czarownica) rozpowszechniane są pośród naszych dzieci, co sprzyja przynajmniej reaktywacji pogańskich skojarzeń. Od 1998 r. problematyka wiccanistyczna prezentowana jest na łamach czasopism ezoterycznych (np. „Wiedza Tajemna”, „Gwiazdy mówią”). Niepokojącym trendem jest wciąganie dzieci w ideologię wiedźmostwa, magii i czarów („Harry Potter”), gdzie estetyka świata ciemności wypiera nawet estetykę tego świata (czasopismo i lalka Witch, która zastąpiła lalkę Barbie).

Tego rodzaju „lucyferyzacja” dzieci, dokonująca się zresztą na wielu polach, koresponduje wewnętrznie z „inicjacją lucyferyczną”, będącą istotną cechą Wieku Wodnika (gdzie Lucyfer jest „dobry” – będąc częścią fundamentalnego dla New Age „pozytywnego myślenia” – podobnie jak „rogaty bóg” wiccanizmu). Albowiem z punktu widzenia historii idei, kult czarownic koresponduje też immanentnie z satanizmem, czego wymownym wyrazem jest fakt, że założyciel kościoła szatana A. La Vey uczy dziewczęta, jak zostać czarownicą, zakładając jako warunek pakt z diabłem, zaś Ch. Manson, który uważał się za szatana, członkinie swojej sekty nazywał czarownicami. Mimo że wiccanizm oddziela się od związków z satanizmem czy diabłem, te powiązania pozostają na wielu szczeblach i samo zaprzeczanie niewiele tu zmieni.

Także z powyższych racji czary faktycznie są poważne (inkwizytorzy mylili się często co do czarownic, ale nie co do „powagi czarów”), zaś współczesna nauka, której nie znało jeszcze oświecenie, potwierdza w jakiejś mierze ich powagę, stwierdzając ich skuteczność. Objaśnianie działania zaklęć magicznych poprzez fizykę wydaje się błędne, ale tylko wtedy, gdy fizyka chce powiedzieć w tej mierze wszystko. Ocena teologiczna czarów w czasach prześladowania czarownic była prawidłowa, zaś nauka współczesna w jakiejś mierze potwierdza realizm działania czarów czy też magii.

Chodzi tu o badania parapsychologii czy psychotroniki, gdzie zaobserwowane fakty są prawdziwe, choć nie zawsze prawdziwe są interpretacje. Oświecenie nie znało takich możliwości badawczych, likwidując procesy czarownic, jak również problem czarów (ich istnienia i powagi). Było to uderzenie zarówno w wiarę, jak i rozum, który odzyskuje dziś swoje prawa wbrew oświeceniowym przesądom. I to właśnie z punktu widzenia rozumu wiemy, że oddziaływanie magiczne nie jest jedynie przesądem – jak się próbuje przy skomplikowanej sprawie czarownic jednoznacznie sugerować – o czym mówią niezliczone fakty.

Jak słusznie zauważa E. Meckelburg, „istnieje wystarczająca liczba dowodów świadczących o skuteczności działania psychotronicznej zasady przekazywania informacji, dającej się zasadniczo wywieść z magii sympatycznej – czarów przy pomocy obiektu zastępczego” (E. Meckelburg, Agenci psi. Manipulacja naszą świadomością, Gdynia 1997, s. 262). Na przykład czarownicy lub szamani, chcąc zaszkodzić komuś także na dużą odległość przez sprowadzenie na niego choroby lub śmierci, używają przy tego rodzaju magii sympatycznej obiektu zastępczego w postaci jakiegoś przedmiotu osobistego użytku danej osoby, który powinien być w jak największym stopniu przesączony wydzielinami jej ciała. „Jeśli nie uda się zdobyć takiego przedmiotu, czarownik koncentruje się na swojej ofierze, tak aby powstałym w swoim umyśle wyobrażeniem – „zaimpregnować” jakiś niewielki przedmiot. Naładowany bioplazmatycznym/psychotronicznym komponentem danej osoby przedmiot czarownik oblepia miękkim woskiem, z którego wykonuje małą figurkę służącą do celów czarnej magii. Następnie, dokonując czegoś w rodzaju abstrakcyjnego aktu zastępczego, wbija symbolicznej figurce igły w określone miejsca (np. w serce lub mózg), wierząc, że rani w ten sposób fizyczne ciało danej osoby – unieszkodliwia potencjalnego przeciwnika lub nawet sprowadza na niego śmierć” (tamże, s. 263). O możliwości szkodzenia na odległość wypowiada się wielu współczesnych radiestetów czy bioenergoterapeutów, nawet jeśli sami błądzą i są przeciwnikami procesów czarownic czy idei szatana.

Zgodnie z zasadami „magii sympatycznej”, uszkodzenie woskowej figurki, lalki czy glinianej kukiełki w analogiczny sposób dotykało w odpowiedniej części ciała osobę, którą miała ona wyobrażać (wizualizacja magiczna). Jest to wierzenie wspólne wielu kulturom od czasów najdawniejszych, w tym także kulturom prymitywnym (kult wudu). Dziś można zastąpić to fotografią. Ten rodzaj magii sympatycznej występował prawdopodobnie już w Egipcie, a także w starożytnej Grecji i Rzymie. W „Satyrach” Horacego napotykamy wzmianki o figurach woskowych stosowanych w magii miłosnej. Oskarżenia o sporządzanie i używanie podobizn ludzkich w celach magicznych częste są zwłaszcza w materiałach sądowych z procesów angielskich i szkockich, i to od czasów najdawniejszych.

Najpełniejszy opis sposobu sporządzania rozmaitych kukiełek i wykorzystywania ich do praktyk magicznych dała w czasie procesu czarownic z Lancashire w roku 1612 niejaka mateczka Demdike. Zeznała ona co następuje: „Aby jak najprędzej pozbawić kogoś życia za pomocą czarów, należy sporządzić glinianą figurkę wiernie oddającą wygląd osoby, która ma umrzeć, i starannie ją wysuszyć. Jeżeli chcesz, by osoba taka cierpiała na dolegliwości więcej niż jednej części ciała, powinieneś wbić cierń, igłę lub szpilkę w miejsca, które mają być dotknięte niemocą. Jeśli zaś chcesz pozbawić tego człowieka jednego z członków, oderwij odpowiednią część laleczki i spal ją. Po zastosowaniu takich środków człowiek ów umrze” (The Wonderful Discovery of Witches in the County of Lancaster, 1613).

Istnieje więc ścisły związek pomiędzy czarami, feminizmem i aborcją. Czary zaś zawsze były domeną działania szatana i złych mocy, które często przybierają postać świetlaną, pozytywną, stosującą hasła postępu, wolności czy oświecenia. To ostatnie ma jednak zbyt wiele wspólnego nie tylko ze zwykłą ciemnotą, ale też ze światem ciemności, który zawsze pragnie niszczyć życie ludzkie – w każdym wymiarze – co widać na przykładzie satanistycznej zbrodni zabijania nienarodzonych, nazywanej eufemistycznie aborcją.

ks. Aleksander Posacki SJ
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl